czwartek, 28 lipca 2016

Rozdział 4: To właśnie prawdziwa ja

Następny rozdzialik :-). Proszę o komentowanie!



-CO?! Marinette? Jesteś biedronką???!!!




Tak jak myślała musiała wszystko wyjaśnić swojej przyjaciółce. W końcu postanowiły wybrać się na patrol. Dwie, super bohaterki skakały po dachach wypatrując czarnego kota. W końcu jego też trzeba powiadomić o nowej super bohaterce. W końcu dziewczyny zobaczyły dachowca na wieży Eiffla.
-Hej Kocie! -zawołała biedronka.
-Cześć księżniczko. -oparł, ale gdy zobaczył obok ukochanej Volpinę, zaraz przyjął postawę bojową i posłał jej spojrzenie typu jak tylko coś jej zrobisz...
-Powrót Volpiny? -mruknął.
-Kocie spokojnie. To jest prawdziwa Volpina. Mistrz Fu kazał mi przydzielić komuś Miraculous lisa. No i jest lisia super bohaterka.
Dachowiec zarumienił się odrobinkę i wyciągnął rękę do nowej.
-Przepraszam za to. Mieliśmy już po prostu przygody z Volpiną. Czarny kot jestem.
-Volpina. I nie przepraszaj Mar... znaczy biedronka mi już mówiła.
-Znasz tożsamość biedronki?!
-Tak.
Czarny Kot zwrócił się do drugiej bohaterki.
-Ona zna, a ja nie? Ej to nie sprawiedliwe!
-Jak dam ci buziaka to się zamkniesz?
-Może.
Biedronka powoli do niego podeszła i go pocałowała. Po chwili spytała .
-Na pewno chcesz wiedzieć.
-Ymmm pomyślmy... TAK!!!!
-Okej Volpina wie, to ty też masz prawo. Chodź w tamtą pustą uliczkę. Al... Znaczy Volpina idziesz z nami. Ty moją i tak znasz.
-Jasne.
Po chwili czarny kot szepnął granato-włosej na ucho.
-Na pewno można jej ufać biedrąsiu?
Dziewczyna tylko pokiwała z uśmiechem głową. Nastoletni bohaterowie skierowali się w pustą, wcześniej wymienioną uliczkę. Serce chłopaka biło ze 2000 razy na minutę. No bo wkońcu już za chwilę pozna tożsamość swojej zamaskowanej ukochanej. Weszli w uliczkę.
-Możesz pierwszy? -spytała biedronka.
-Noooooo... ech okey.
-Plagg, wsuń pazury.
W uliczce rozbłysło światło. Po chwili w miejscu gdzie stał czarny kot stał Adrien. Uśmiechnął się nieśmiało widząc zaskoczoną twarz ukochanej. Dziewczyna zachwiała się na chwilę, ale na szczęście jej przyjaciółka złapała ją od tyłu.
-O mój boże.-tylko tyle dała radę z ciebie wykrztusić.
Chłopak zaśmiał się cicho.
-Okej. Teraz wy.
Fiołkowo-oka spojrzała niepewnie na swoją przyjaciółkę, a ta pokiwała jedynie z uśmiechem głową.
-Tikki, odkropkuj.
-Lizzy, schowaj kitę.
Ponownie w uliczce rozbłysło światło, by po chwili ustąpić miejsca już w normalnych postaciach Marinette i Alyi.
-To właśnie prawdziwa ja. -uśmiechnęła się Marinette.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz